/RECENZJA/: STORMWOLF, HOWLING WRATH (2018)

Zespół: Stormwolf
Rok: 2018
Dyskografia: 2015 Stormwind (DEMO), 2018 „Howling Wrath”
Line-up: Elena Ventura (wokal), Dave "The Brave" Passarelli (gitara, wokal)
Francesco Natale (gitara, wokal), Francesco Gaetani (bas), Tiziana "Titti" Cotella (perkusja)




Czy patrząc na okładkę „Howling Wrath” też wzdrygnęliście się na widok jej wątpliwych walorów estetycznych? Tak? To witajcie w klubie. Z jednej strony jest na wskroś heavy metalowa, z drugiej jednak – budzi mieszane odczucia związane z odbiorem zawartości krążka. Zwłaszcza, że o włoskim Stormwolf nie miałam jeszcze okazji słyszeć. Zaczerpnięte ze strony Red Cat Promotion informacje pozwoliły mi jednak na oko umiejscowić zespół gdzieś w tematycznych i muzycznych okolicach Battle Beast. No i co?
No i raczej nie. Co prawda obie panie wchodzące w skład zespołu – wokalistka Elena Ventura i perkusistka Tiziana Cotella – robią to, co do nich należy, brzmieniu Stormwolf daleko jednak do pełnego profesjonalizmu. Głównym problemem na „Howling Wrath” jest miks. Naprawdę, tak długo miałam do czynienia z solidnym odwaleniem tej inżynierskiej roboty, że nie zdawałam sobie sprawy, jak nieodpowiednie podejście do tego aspektu może odbić się na odbiorze muzyki. A efekt jest taki, że „Maraton” i „The Phoenyx” brzmią jak pierwszy lepszy kawałek śpiewany na imprezie karaoke przez zmęczone życiem studentki kulturoznawstwa. A naprawdę szkoda, bo Ventura ma naprawdę heavy metalowy głos, co można by wykorzystać na tysiąc znacznie lepszych sposobów.

Muzykę, jaką chce grać Stormwolf, charakteryzują przeważnie nie tylko zadziorne riffy i charyzmatyczny wokal, ale i naprawdę dobre melodie. A tych na „Howling Wrath” mogło być znacznie więcej. Te na „The Phoenyx” i „Fear of the Past” są zbyt dziwaczne, by zapaść w pamięć i, co najważniejsze, by rozwinąć je w atrakcyjny dla utworu sposób. Ze względu na to niektóre kawałki sprawiają wrażenie zbyt oswojonych i za mało dzikich, by w pełni pokazać potencjał zespołu. Tak samo z „Me Against the World”, bardziej melodyjnym niż poprzednicy, choć melodia ta ma w sobie coś z landrynkowej sztuczności, co z pewnością nie podkreśla heavy metalowego ducha muzyków Stormwolf.
Najśmieszniejsze jest jednak to, że te niedociągnięcia znikają praktycznie w połowie albumu. Naprawdę. Jak ręką odjął. „Swordwind” z licznymi zmianami tempa i klasycznie metalowymi tekstami czy pełne siły „Lightcrusher” pokazują, że Stormwolf wiedzą jednak, co robić. Podobnie z „One False Move” z prawie balladowymi wstawkami czy stadionowe „All We Are”. Bardziej przeciętne są tu „Me Against the World” i nieco przesadzone i męczące skomplikowaną strukturą „Thasaidon”.
Ogólne wrażenia całości są więc lepsze niż zapowiadała okładka, ale i niewystarczająco satysfakcjonujące, by uznać je za kompletny odlot. „Howling Wrath” jest jak najbardziej poprawnym krążkiem, momentami jednak za bardzo poukładanym – drodzy panowie i panie, następnym razem pójdźcie ze swoją muzyką na całość.

Summary: heavy metal, as presented by Italian Stormwolf, is for sure music with concept and idea, but lacking wilderness and spontaneous melodic solutions. Vocals done by Elena Vantura prove, that heavy metal indeed may be a woman, but needs to be accompanied by convincing instrumentals.


Ocena: 3,5/5

Komentarze

Popularne posty